W 80 dni dookoła Australii!

W końcu przyszła pora na naszą długo wyczekiwaną podróż. W trzy miesiące zamierzamy przejechać ok. 16000 kilometrów. W piątek 3 lutego, wieczorem opuściliśmy Sydney.

Wstępny zarys naszej planowanej trasy

Porównanie powierzchni Polski do powierzchni Australii

Porównanie powierzchni Europy do powierzchni Australii

Jesteśmy już więcej niż tydzień w podróży, przejechaliśmy ponad 2500 km. Przez Nową Południową Walię i Wiktorię dojechaliśmy do Australii Południowej. Co ciekawe, wjeżdżając do stanu Australii Południowej, spotkaliśmy się z kwarantanną. Myśleliśmy, że kontrole dotyczące przewożenia różnych produktów dotyczą tylko ich transportu z innych krajów na kontynent. Jednak okazało się, że przemieszczając się wewnątrz Australii, między stanami, należy deklarować produkty m.in. żywnościowe takie jak owoce czy warzywa. Nie chciało nam się tracić czasu na stacje kwarantanny i przejechaliśmy przez granicę stanu bez deklarowania posiadania arbuza i bananów. Niezłe z nas czarne charaktery:D Zjedliśmy je kilka godzin później i można powiedzieć, że nic się nie wydarzyło;p

Dzień po napisaniu tego posta, poznaliśmy Amerykanina o polskich korzeniach, który podszedł do nas i zagadał, bo usłyszał, że rozmawiamy po polsku. W trakcie dyskusji dowiedzieliśmy się, że jak zostaniesz zatrzymany przez policję i okaże się, że nie wyrzuciłeś na stacji kwarantanny jedzenia z innego stanu to możesz nawet trafić do więzienia!!! wow!

Znak stacja kwarantanny nakazujący zjechać do stacji kontroli wwożonych produktów

Trasa przejechana do tej pory

W drodze do Adelajdy zatrzymaliśmy się na 20-kilometrowy spacer w Parku Narodowym Kościuszki, gdzie znajduje się Góra Kościuszki: najwyższy szczyt w Australii mający 2228 metry. Położona w Górach śnieżnych odkryta i nazwana w 1940 roku przez naszego rodaka Edmunda Strzeleckiego.

Przywitała nas chłodna, pochmurna i wietrzna pogoda. Czułam się raczej jak w Anglii niż Australii;p

Panorama z najwyższego punktu w Australii:

Śnieg! W zimę w parku tym można jeździć na nartach czy snowboardzie, ale kto by się spodziewał, że w środku lata dalej leży tu śnieg!

Wyschnięte gumowce (drzewa :P)

Nocleg w miejscowości Jindabyne w drodze do parku

Filmik z noclegu:

Ciekawy autobus - jadąc przez park w kierunku stanu Victoria

Z tego punktu widokowego rozpościera się panorama na busz, który w 2003 uległ ogromnemu pożarowi. Dwie fale ognia z zachodu i wschodu zbliżały się do siebie, między nimi powstał gorący tunel powietrza, który wywołał powstanie burzy, pioruny zaostrzyły dodatkowo falę ognia, która sięgała do 15 metrów w górę.

Busz szybko się regeneruje i teraz po pożarach nie ma już śladu

Od początku podróży, od kiedy tylko oddaliliśmy się od Sydney i byliśmy w mniej turystycznych rejonach, lokalni mieszkańcy wydali się bardziej otwarci. W miejscowości Jindabyne 67-letnia kobieta (wyglądała na 50 lat swoją drogą) zaczepiła nas i rozmawiała z nami ponad godzinę! Podpowiadała nam, co możemy zobaczyć w okolicy. Poznaliśmy również jakiegoś chłopaka, który powiedział nam, gdzie możemy zobaczyć dzikie konie! I rzeczywiście pojechaliśmy tam i udało się, widziałam wolne konie w Australii!:)

Rozprzestrzenienie dzikich koni na kontynencie, źródło Wikipedia

Co ciekawe dojechaliśmy tam wieczorem, kiedy robiło się już ciemno i nagle zobaczyliśmy coś dużego na drodze, był to pierwszy dziki koń, którego zobaczyliśmy:) Następnie zaparkowaliśmy samochód przy rzece i zaczęliśmy układać się do snu. W którymś momencie usłyszałam grzebanie z drugiej strony brzegu i ruch w trzcinach. Wzięliśmy latarkę i poszliśmy szukać kolejnych członków stada. Wiedzieliśmy, że skoro jest w tej okolicy jeden koń, to musi być ich więcej. Skradaliśmy się do rzeki, powoli, cały czas słysząc, że jest tam stworzenie, którego szukamy. I nagle powstał element zawahania w mojej głowie: co jeżeli to nie jest koń? W końcu my jesteśmy w dzikiej Australii, w jakimś parku, w totalnych ciemnościach z jakąś marną latareczką.... Podzieliłam się moimi przemyśleniami z Mordką i na trzy cztery dostaliśmy ataku paniki i zaczęliśmy biec w stronę samochodu;p Stwierdziliśmy, że wznowimy poszukiwania o wschodzie słońca. Cały wieczór słyszałam ruch w trzcinach, czasem parskanie. O świcie mieliśmy szczęście i zobaczyliśmy dwa dorosłe dzikie konie i jednego źrebaka. Zwane są one przez Australijczyków brumby [czyt. brambi].

Brumby!:D Widzieliśmy dwa dorosłe konie i źrebaka

Filmik z dzikimi końmi:

Aktualnie populacja dzikich koni w Australii wynosi przynajmniej 400 tysięcy osobników. Zostały one sprowadzone z Europy wraz z pierwszymi osadnikami. Są one uważane za szkodniki niszczące florę australijską. Z tego powodu jest prowadzona kontrola zapobiegająca nadmiernemu się ich rozprzestrzenianiu. Są one najczęściej odstrzeliwane z helikopterów albo łapane i zabijane, mięso wysyłane jest do Europy. Trzecią najrzadszą opcją jest ich wyłapywanie i udomawianie lub przesiedlanie. W 2008 zastrzelono 700 koni z helikopterów w stanie Queenstown!:(

Droga w Parku Kościuszki- jadąc do stanu Victoria, jechaliśmy nią 150km

Postanowiliśmy również przejechać się The Great Ocean Road, jest to droga będąca pomnikiem upamiętniającym poległych podczas I wojny Światowej. Została wybudowana w latach 1919-1932 przez żołnierzy, którzy z niej powrócili. Ma ona 243 km, w większości jest bardzo kręta i biegnie na wybrzeżu. Na trasie znajduję się kilka charakterystycznych miejsc. Szczególnie widowiskowa jest część wybrzeża, gdzie ocean wydrążył w piaskowcu różne formacje skalne.

The Great Ocean Road, biegnąca wzdłuż wybrzeża

Filmik z The Great Ocean Road:

Magpie, taka australijska wrona;p Bardzo popularny ptak w tych stronach, rozśmieszył mnie ten widok, bo od dłuższego czasu nazywamy je z Mordką szefunciami, a tutaj szefuncio siedzi na znaku: brak publicznego dostępu:D Dlaczego szefuncio: bo się tak zachowują, chodzą dumnie i się rozglądają:D

The Great Ocean Road jest bardzo popularną drogą wśród turystów, jedną z głównych atrakcji turystycznych w kraju.  Znajduje sie na niej bardzo dużo znaków przypominających dla zagranicznych kierowców o jeździe po lewej stronie jezdni

Jadąc w kierunku latarni morskiej Cape Otway zauważyliśmy ludzi patrzących w busz, oczywiście zatrzymaliśmy się, aby zobaczyć, na co się patrzą i ujrzeliśmy koalę:)

Koala zajadający liście eukaliptusa:

Dołączyliśmy do grona gapiów robiących zdjęcia:)

Latarnia morska Cape Otway, najstarsza przetrwała latarnia na kontynencie

Widoki w Parku Cape Otway

Słynne dwanaście apostołów, tak naprawdę skał jest osiem, do 2005 roku było ich 9, ale stopniowo są one pochłaniane przez ocean

12 apostołów filmik:

Plaża i formacje skalne w pobliżu Loch Ard George

Filmik:

Podłużna skała zwana żyletką

Plaża Loch Ard George nazwana od statku, który w XIX wieku, po 3-miesięcznej podróży z Londynu, zatonął tuż przy jej brzegach, tylko dwóch pasażerów z 54 przeżyło

Filmik nagrany w pobliżu plaży Loch Arch Geaorge, na ścieżce w tym miejscu widziałam pierwszego węża w naturze!:) Mordka go przegapił, bo akurat był w aucie;p Był czarny, mały, może z metr długości i szybko schował się w krzakach.

Wąski kanał między skałami prowadzący do plaży Loch Ard Geaorge, za skałą na drugim planie leży podobno wrak statku

Formacja skalna zwana London Bridge, która do 1990 roku składała się z dwóch łuków, drugi był połączony z lądem. W 1990 doszło do jego zawalenia, dwóch turystów zostało na dalszej części platformy i musieli być przetransportowani helikopterem na ląd.

The Grotto- kolejna fascynująca formacja skalna

The Grotto

W Adelaidzie zrobiliśmy ostatnie zakupy przed wyruszeniem w outback, czyli środek Australii. Temperatura w południowej Australii wzrosła do ponad 40 stopni. Trochę przerażeni wyruszyliśmy na północ, w najgorszą możliwą porę- lato, kiedy temperatury są najwyższe i dodatkowo trafiliśmy na falę upałów. Jednak jak nie teraz to kiedy? Poznawanie tego kontynentu bez outbacku nie jest pełne, więc cóż trzeba było zacisnąć zęby i mimo wszystkim przeciwnościom jechać w nieznane:)

Mapa pogody, nasz cel Coober Pedy, Urulu i Alicer Springs. Kiedy tam jechaliśmy akurat była fala upałów i w Coober Pedy było 45 stopni!

Upał na drodze w Południowym stanie
Jeden z niesamowitych zachodów słońca

I rzeczywiście było warto, niedługo napiszę dlaczego:)

Mordki

Podróże to nasza pasja, którą chcemy dzielić się z innymi. Zaczynaliśmy od zwiedzania Europy, następnie odwiedziliśmy Azję, potem Australię i Nową Zelandię, a ostatnio podbijaliśmy Amerykę Środkową.

Podoba Ci się ten wpis?

Otrzymuj powiadomienia o nowych wpisach

użyj czytnika RSS!

Polub nas na Facebooku

Zostaw komentarz