Nasza podróż z Brisbane do Sydney przebiegła bardzo szybko. Po nieudanej próbie sprzedaży auta w Brisbane pędziliśmy do Sydney, aby tam zacząć proces jak najszybciej od nowa . Zostało nam 8 dni do opuszczenia kraju, nie mieliśmy więc czasu do stracenia. Dlaczego więc nie udało nam się sprzedać samochodu w Brisbane?
A więc....
...Wszystko było świetnie zaplanowane, Lorianna stawiła się w umówionym miejscu na czas. Mieliśmy tylko oddać jej samochód i w tym samym miejscu odebrać wcześniej zarezerwowanego kampera. Podpisując umowę, okazało się, że aby sprzedać samochód w stanie Queensland musi on posiadać certyfikat potwierdzający jego sprawność do poruszania się po drogach. Nasz samochód przeszedł przegląd podczas ostatniej rejestracji w stanie NSW, która była ciągle ważna, do 30 czerwca 2017. Nie miało to jednak znaczenia, gdyż w stanie Queensland trzeba uzyskać taki dokument przed każdą sprzedażą auta dla nowego właściciela! Odpowiedzialny jest za to sprzedający. Okazało się, że nawet wystawienie ogłoszenia bez tego certyfikatu jest niezgodne z prawem!
Szybko znaleźliśmy mechanika uprawnionego do robienia przeglądów i umówiliśmy się na wizytę. Procedura trwała godzinę, po której dowiedzieliśmy się, że nasz samochód nie przeszedł kontroli i wymaga napraw, które warsztat wycenił na $2500!! Lista była długa m.in. cieknący olej z silnika, wymiana śrubek w podwoziu, wymiana zbitego halogenu. Nasz kupiec oczywiście rozmyślił się, a my z deczka zdruzgotani wyruszyliśmy w drogę do Sydney, tracąc $80 na mechanika, plus $75 depozytu na rezerwację kampera. Niezbyt miła niespodzianka!
Pojechaliśmy więc do naszych znajomych mieszkających przy plaży Manly, u których spędziliśmy prawie dwa miesiące od listopada do stycznia. Wracając tam poczuliśmy się jak byśmy wracali na stare śmieci:) Pozytywnie zaskoczyła nas piękna pogoda (w końcu w Nowej Południowej Walii zaczęła się już jesień), która popsuła się dopiero pod koniec naszego pobytu. Chodziliśmy na plażę, Mordka codziennie surfował, a ja chodziłam na długie spacery z Charlim, wieczory spędzaliśmy w miłym towarzystwie naszych gospodarzy.
Od naszego przyjazdu w piątek mijały kolejne dni, a kupcy się nie odzywali. Powoli zaczynaliśmy obniżać cenę subaru z $3900 , przez $3700, $2900 do $2500. Przy tej ostatniej cenie telefony rozdzwoniły się i mieliśmy mnóstwo zainteresowanych. Pierwsza para, która przyszła oglądać samochód zdecydowała się na jego kupno. Byli to backpackersi z Argentyny.
Oczywiście nie mogliśmy im powiedzieć o wszystkich usterkach w aucie, bo byśmy go nie sprzedali. Auto jeździ bardzo dobrze, więc tak naprawdę mogliśmy o nich nie wiedzieć. (tak się usprawiedliwiam;p). Niestety, gdy będą próbowali sprzedać ten samochód, stracą dużo pieniędzy, ponieważ rejestracja jest ważna do 30 czerwca i aby móc nim jeździć będzie musiał on przejść przegląd i wymagane naprawy. Jedyną opcją, aby to ominąć, jest sprzedanie go w Australii Zachodniej, gdzie do przedłużenia rejestracji nie jest to wymagane.
Ostatniego dnia naszego pobytu w Australii wzięliśmy deskorolki i pojechaliśmy na pobliską plażę popływać z maską i rurką. Znajduje się tam wodny rezerwat, mnóstwo przeróżnych rybek, a Mordce udało się nawet zobaczyć 2-metrowe rekiny!
Filmik - na deskorolkach na poszukiwanie rekinów!:
Filmik - Shelly Beach:
Tym optymistycznym akcentem pożegnaliśmy się z tym przepięknym krajem, do którego pewnie jeszcze kiedyś będziemy chcieli wrócić. Przeżyliśmy w Australii piękną przygodę, której nigdy nie zapomnimy. Tymczasem następny przystanek Hong Kong!:)