W końcu udało nam się wybrać na zwiedzanie centrum Sydney! W centrum byliśmy kilka razy w różnych miejscach, ale ani razu nie podjęliśmy wyzwania, aby porządnie zwiedzić centrum. Aż do ostatniej soboty:)
Spacer rozpoczęliśmy od okolicy słynnej Opery. [Drobna dygresja: Zwiedzać Operę można podczas wycieczek z przewodnikiem. Wraz z Anią wzięłam udział w takiej wycieczce dwa tygodnie temu. Tego dnia trafiłyśmy akurat na próbę występu baletowego podczas zwiedzania jednej z sal. Dowiedziałyśmy się również dużo interesujących faktów o budynku i jego budowie.]
Kontynuując naszą wycieczkę z Mordkusiem, przemierzaliśmy Królewskie Ogrody Botaniczne podziwiając australijską florę. Jest to miejsce wytchnienia w centrum, ludzie przychodzą tutaj grillować, czytać książki itd.
Następnie doszliśmy do Galerii Sztuki Nowej Południowej Walii, do której okazało się, że można wejść za darmo, więc skorzystaliśmy z tej okazji. Co prawda oboje nie jesteśmy zbytnimi fanami sztuki, więc była to krótka wizyta, aczkolwiek interesująca.
Poniżej zamieszczam krótki filmik z dwóch wystaw w galerii:
Kolejnym punktem wycieczki była słynna Katedra Św. Marii. Budowa tej Katedry rozpoczęła się w XIX wieku, a zakończyła w latach dwudziestych XX wieku, wieże dobudowano w 2000 roku. Zaszliśmy tam tylko na chwilę, jest to piękny bydynek, piękne dziedzictwo kulturowe.
Następnie przez Hyde Park doszliśmy do pomnika ANZAC, który został wybudowany w 1934 roku, ku pamięci żołnierzy australijskich jak i nowozelandzkich, którzy zginęli podczas I Wojny Światowej. Przed wejściem znajduje się napis "Let silent contemplation be your offering" - "Niech chwila kontemplacji w ciszy będzie twoim darem", który powoduje, że rzeczywiście miejsce nabiera sensu i ma cel oddania czci dla żołnierzy. W środku znajduję się posąg o nazwie "Sacrifice" - Poświęcenie.
W pobliżu natknęliśmy się na kolejny interesujący pomnik.
Po obiedzie w dzielnicy chińskiej wybraliśmy się do Darling Harbour, jest to port, który tętni życiem. Jest to miejsce/centrum specjalnie wybudowane w celach turystycznych, otworzone w 1988 roku. Znajduje się tam wiele znanych atrakcji, takich jak: oceanarium, diabelski młyn, restauracje itd.
Poniżej filmik z Darling Harbour:
Z Darling Harbour chcieliśmy dojść na skróty do Queen's Victoria Building (Budynku Królowej Wiktorii), w którym znajduję się burżujskie centrum handlowe. Zobaczyliśmy fajną kładkę nad sześciopasmową drogą, więc postanowiliśmy jej użyć. Od naszej strony wejście znajdowało się w jakiejś kilkupiętrowej restauracji. Jednak po drugiej stronie kładki wyszliśmy w jakimś opustoszałym, wydającym się 6-gwiazdkowym hotelem budynku. I tu zonk! Brak żywej duszy i żadne ze szklanych drzwi, oddzielających nas od zewnętrznego świata nie chciały się otworzyć!
Czy włamaliśmy się do jakiegoś biurowca?
Okazało się, że rzeczywiście jest to recepcja biurowca z kawiarnią. Po chwili pojawili się jacyś ludzie, którzy oświecili nas, że w weekendy należy przycisnąć przycisk obok drzwi, aby je otworzyć! Proste;p
[W międzyczasie, podczas szukania wyjścia prawie weszłam do biurowca znanej firmy PwC (firma konsultingowa), ponieważ zauważyłam jakieś otwarte szklane drzwi z zielonym światełkiem nad wejściem. W momencie kiedy chciałam przez nie przejść, włączył się jakiś alarm, zapaliło się czerwone światełko i drzwi się zamknęły ;p Najwyraźniej jakaś cyfrowa kontrola bezpieczeństwa zadziałała, rozpoznając mnie jako intruza :) ]
Po krótkich komplikacjach w podróży dotarliśmy do Budynku Królowej Wiktorii. Budynek ten został wybudowany w XIX wieku i wielokrotnie był wyznaczany jako budynek do rozbiórki, aż do lat osiemdziesiątych XX wieku, kiedy to został odremontowany. Dlaczego tam szliśmy? Celem było zobaczenie ogromnej świątecznej choinki, która zaczyna się na pierwszym piętrze budynku , a kończy na ostatnim, czwartym!
Zmęczeni chodzeniem, postanowiliśmy podjechać autobusem do dzielnicy The Rocks, skąd chcieliśmy wejść na słynny most - Harbour Bridge. Jednak po wejściu do autobusu nie chciało nam się wysiadać na przystanku wskazanym przez aplikację w telefonie. Byliśmy zmęczeni i stwierdziliśmy, że pojeździmy po centrum (i tak już za to nie płaciliśmy, bo od pewnej kwoty włącza się dzienny limit). W efekcie utknęliśmy w autobusie na 40 minut i straciliśmy kolejne tyle na powrót, ponieważ okazał on się autobusem ekspresowym, który wjechał na autostradę i bardzo długo się nie zatrzymywał, kolejny przystanek był gdzieś na obrzeżach. Bez sensu wyjechaliśmy więc na jakieś obrzeża Sydney, aby za chwilę tą samą linią stamtąd wrócić. Taka podróżnicza wpadka:)
Poniżej filmik ogromnego statku, na samej górze są baseny i zjeżdżalnie. Wygląda on jak wielki pływający hotel, czym w sumie jest;p
Punktem kulminacyjnym wieczoru, był koncert kolęd pod Katedrą Świętej Marii wraz z pokazem świateł. Coś pięknego:)
Filmik z konertu:
Filmiki z pokazu świateł:
I tym optymistycznym akcentem zakończyliśmy naszą wycieczkę po centrum, miasto jest ogromne i mamy jeszcze sporo do zobaczenia :D