Nadeszła pora wyjazdu z Coronet Bay, było nam trochę smutno, bo już się zadomowiliśmy i zżyliśmy z Wendy i zwierzakami. Ale cóż takie życie nomada. Wendy przygotowała nam australijską pożegnalną kolację- pieczona baranina z zapiekanymi słodkimi ziemniakami i marchewką, z gotowanym groszkiem, polane sosem.
Następnego dnia jechała odebrać Riley'ego z Melbourne, więc mieliśmy darmową podwózkę. W Melbourne czekał na nas camper, który mieliśmy do naszej dyspozycji na kolejne 6 dni. Trzeba tutaj od razu sprostować że Australia jest bardzo drogim krajem i nie stać nas na wynajęcie campera po rynkowych cenach. Sposób w jaki udało nam się go wynająć zwany jest "relocation deal". Polega to na tym, że ktoś wynajął campera z punktu A do B, a teraz firma wynajmująca te auto potrzebuje kogoś, żeby odstawił te auto z powrotem z punktu B do punktu A. Firma ta wystawia taką ofertę online, podając liczbę dni w których należy dostarczyć auto na danej trasie oraz liczbę kilometrów które można przejechać (za przekroczenie limitu trzeba dopłacić). Czasem można dokupić za 75 $ kilka dni, dzięki czemu trasa nie jest tak męcząca i można coś zobaczyć po drodze. Zazwyczaj limit dni jest bardzo krótki i starczy tylko na ciągłą jazdę z noclegami.
Udało nam się zarezerwować taki przejazd z Melbourne do Brisbane na 6 dni:D
4 dni były w cenie 1 $ za dzień, za 2 kolejne zapłaciliśmy 75 $ za dzień, dodatkowo po pokazaniu paragonów za benzynę firma zwracała nam 100 $. Wszystko byłoby niezwykle tanie, gdyby nie fakt że dokupiliśmy jeszcze ubezpieczanie za 120 $, w razie wypadku. Samochody w Australii nie muszą być ubezpieczone, gdybyśmy nie wykupili dodatkowego ubezpieczenia w razie wypadku, musielibyśmy zapłacić 2000 $ za naprawę auta (powyżej tego firma miała ubezpieczenie) i dodatkowo koszt dziennego wynajmu za każdy dzień kiedy auto było w naprawie i nie mogło być wynajmowane! Po załatwieniu wszystkich formalności w końcu dostaliśmy kluczyki i mogliśmy wyruszyć w podróż!