Czy to na pewno nie Jamajka? Czyli Caye Caulker w Belize

Od momentu, kiedy nasze stopy stanęły na brzegu wyspy, wiedzieliśmy, że jest to miejsce dla nas. Czuje się tu niesamowity spokój i relaksującą, pozytywną atmosferę. Życie toczy się w rytm muzyki reggae. Nie ma tu asfaltu, ani samochodów. Najszybszym środkiem transportu jest wózek golfowy, a i tych nie ma za wiele. Bo nie ma po co, nikt się nigdzie nie śpieszy. Lokalni mieszkańcy przemieszczają się głównie pieszo lub rowerami. Są oni w dużej mierze pochodzenia afrykańskiego, są więc dużo wyżsi i potężniejsi w budowie niż Majowie w Meksyku czy Gwatemali. I mam wrażenie, że pomimo ich bardzo przyjaznego nastawienia to nie chciałabym żadnego z nich spotkać, idąc sama, w nocy w ciemnej uliczce.





Wzdłuż głównej ulicy jest dużo knajp i straganów, gdzie lokalni sprzedawcy zaczepiają przechodniów, jednak pomimo wszystko nie jest to bardzo uciążliwe, ponieważ są oni pozytywni i uśmiechnięci.

W Belize mówi się po angielsku. Jest to jedyny kraj Ameryki Środkowej gdzie językiem urzędowym nie jest hiszpański. Stolicą Belize nie jest, Belize City, jak wiele osób myśli, a Belmopan. Jest to rezultat silnych huraganów które cyklicznie niszczą Belize City leżące na wybrzeżu.

Caye Caulker nie jest bezludną wyspą, gdzie słychać tylko szum morza i palm. Tutaj ma się dostęp do całej potrzebnej turystycznej infrastruktury, jednak wtapia się to w klimat naturalnego, karaibskiego charakteru wyspy.
Główna ulica

Przelicznik dolara
Ku uciesze turystów z USA w Belize ustanowiono sztywny kurs wymiany dolara amerykańskiego do dolara belizyjskiego (1:2 USD/BZD). Powszechnie akceptowane są dolary amerykańskie, dzięki czemu nie trzeba tracić czasu i prowizji w kantorach. Dla przykładu za obiad 55 BZD można zapłacić 25 USD + 5 BZD. Trzeba jednak uważać i liczyć wydawaną resztę, szczególnie jeśli płaci się w USD a dostaje BZD, lub co gorsza BZD + USD!

Na Caye Caulker spędziliśmy 3 dni, z czego tylko drugi dzień był słoneczny. Pierwszego dnia odpoczywaliśmy po podróży do Belize. Wzięliśmy również darmowe kajaki z naszego noclegu i popłynęliśmy na wycieczkę wzdłuż wyspy. Podczas śniadania, przez przypadek dowiedzieliśmy się, że wokół wyspy występują krokodyle. Podobno niegroźne...

Nasz hostel

W jednym miejscu przy brzegu wyspy karmi się tarpony i jest to lokalna atrakcja turystyczna. Maja one długość nawet do 1 metra i jak zaoferuje im się rybę, to wyskakują z wody, żeby ją złapać. Można ich tam zobaczyć kilkadziesiąt jednocześnie. Są tak nauczone, że nawet jak wystawi się rękę nad wodę, to potrafią z niej wyskakiwać. Bałam się, że przewrócą nam kajak!

Metrowe Tarpony czekające na jedzonko

Snorkeling

Wow. Było to prawdziwie emocjonujące przeżycie. Co dopiero musi dziać się podczas nurkowania! Musimy zrobić nasz kurs jak najszybciej!
Wzdłuż głównej ulicy wyspy jest pełno osób oferujących wycieczkę na rafę koralową. W sumie porozmawialiśmy z jednym przewodnikiem, który miał piankę, co dla mnie było bardzo ważne, bo jestem strasznym zmarzlakiem i postanowiliśmy wybrać się na wyprawę z nim . Cena pomiędzy wszystkimi jest ustalona taka sama - 130 BZD. W tym lunch, woda, i sprzęt. Na wycieczkę wypłynęliśmy o 10.30, a skończyła się o 15. Dla mnie było to w zupełności wystarczająco, kilkugodzinne siedzenie w wodzie i tak poważnie naruszyło moją strefę komfortu cieplnego, pomimo że jako jedyna miałam piankę!

Belizyjska rafa koralowa ma 300 km długości i należy do Mezoamerykańskiej Rafy Koralowej, która w sumie ma 900 kilometrów. Zaczyna się ona w Cancun i biegnie na południe przez Belize aż do Hondurasu i jest drugą co do wielkości rafą koralową po wielkiej rafie koralowej w Australii.

Mieliśmy okazję zobaczyć piękne korale, mnóstwo gatunków ryb, ale także niezwykłego żółwia wodnego, który zupełnie nic nie robił sobie z obecności mnóstwa ludzi wokół niego, skupiał się natomiast na jedzeniu ryb wyrzucanych do wody przez rybaków. Widzieliśmy tam również mnóstwo płaszczek. Pojechaliśmy też w miejsce, gdzie pływaliśmy z rekinami wąsatymi. Na koniec zatrzymaliśmy się na karmienie tarponów i zobaczyliśmy koniki morskie.

Podsumowując

Na wyspie Caye Caulker nie mieliśmy zbyt dużego szczęścia do pogody. Pomimo wszystko bardzo ją polubiliśmy. Można tu łatwo poznać sympatycznych ludzi, zjeść bardzo dobre, niedrogie owoce morza i zobaczyć jak żyje się w miejscu, gdzie głównym hasłem jest "slow down and relax", czyli zwolnij i zrelaksuj się.

Ucieczka do Gwatemali

Zniesmaczeni belizyjską pogoda postanowiliśmy ruszyć w dalszą podróż. Wyjazd z Belize ponownie okazał się bardzo łatwy, bo opuszczeniu promu w Belize City natychmiast otoczyli nas sprzedawcy biletów do różnych celów podróży w tym do Flores, miasta w Gwatemali, do którego chcieliśmy jechać. Jednak nauczeni doświadczeniem woleliśmy iść bezpośrednio do biura przewoźnika, które znajdowało się 5 minut spacerem od portu i tam kupić bilety. Wsiedliśmy w autobus, który przewiózł nas przez granicę, aż pod nasz hostel we Flores.

Przekraczanie granicy Belize z Gwatemalą

Autobus zatrzymał się przed kontrolą graniczną, kazano nam wyjść. Najpierw przeszliśmy przez granicę Belizyjską i musieliśmy zapłacić podatek 40 belizyjskich dolarów za osobę, następnie podeszliśmy 300 metrów dalej do celników Gwatemali, gdzie dostaliśmy pieczątkę wjazdową a obok już czekał na nas autobus. Co ciekawe, nasze bagaże nie były sprawdzane, w odróżnieniu od granicy Belize z Meksykiem. Nasz kierowca podkreślił, żebyśmy wzięli pieczątkę wjazdową, bo zdarzali się turyści, którzy przechodzili granicę i wsiadali do autobusu i jechali dalej, dowiadując się później, że wjechali do kraju w ten sposób nielegalnie. Natomiast mieliśmy mały niespodziewany problem na granicy, gdyż Natalii, jako jedynej z naszej czwórki, nie podbito paszportu na wjeździe do Belize. Kazano jej wrócić się do San Pedro-oddalonego o kilkaset kilometrów!(tam wjeżdżaliśmy do kraju). Na szczęście po 10 minutach zastanawiania się urzędnik pozwolił jej opuścić Belize.

Nasz dzień nie należał do najlepszych pod względem pogody, opuszczaliśmy Belize w deszczu i Gwatemala przywitała nas tak samo!

Mordki

Podróże to nasza pasja, którą chcemy dzielić się z innymi. Zaczynaliśmy od zwiedzania Europy, następnie odwiedziliśmy Azję, potem Australię i Nową Zelandię, a ostatnio podbijaliśmy Amerykę Środkową.

Podoba Ci się ten wpis?

Otrzymuj powiadomienia o nowych wpisach

użyj czytnika RSS!

Polub nas na Facebooku

Zostaw komentarz