Zielone lasy tropikalne, wulkany, rwące rzeki, kwitnące kolorowe kwiaty, śpiewające ptaki, spieszące się małpy i bezstresowo żyjące leniwce, czyli jak mówią lokalni PURA VIDA - czyste życie, tak prezentuje się Kostaryka. Uznawana jest za jeden z najlepszych krajów do życia na świecie, zwana również bywa Szwajcarią Ameryki Środkowej. Co ciekawe jest to kraj, który nie ma armii! Wiele osób podróżujących po Ameryce Środowej ją omija, gdyż jest ona stosunkowo droga jak na tę część świata. Wpływ na to pewnie ma fakt, że posiada ona dużo bardziej rozwiniętą bazę turystyczną, ponieważ jest często wybieranym kierunkiem wakacyjnym Amerykanów czy Kanadyjczyków.
Leniwce
Są zwierzętami nocnymi. Śpią ok. 10 godzin dziennie. Są bardzo wolne na lądzie, za to świetnie poruszają się w wodzie. Wypróżniają się tylko raz w tygodniu (cóż za oszczędność czasu:D) i robią to za każdym razem w tym samym miejscu! Żywią się liśćmi, które zapewniają im bardzo mało wartości energetycznych. Są samotnikami i łączą się w pary tylko w celach prokreacyjnych. Żyją nawet do 40 lat!
Przeprawa z Nikaragui, czyli przygoda z natrętnymi taksówkarzami
Podjęliśmy wyzwanie dostania się do Kostaryki z Nikaragui transportem publicznym. Podróż wyszła nas taniej w porównaniu z użyciem turystycznych, bezpośrednich międzymiastowych busów, jednak na pewno zajęła dłużej. Z miasteczka San Juan del Sur autobusem pojechaliśmy do miasta Rivas.
Tam zostaliśmy osaczeni przez mężczyzn informujących nas, że autobus do granicy jest dopiero za godzinę, oraz że jest drogi i że dużo lepiej wziać taksówkę za 5USD od osoby. Jeden z nich zaproponował nam, że zawiezie nas za 3USD od osoby. A ja cały czas próbowałam im wytłumaczyć, że chcemy jechać publicznym autobusem. Jedni mówili, że najbliższy jest za godzinę, inni, że za dwie. W trakcie tego przekrzykiwania się nadjechał autobus i jeden z lokalnych wygadał się, że to autobus, którego szukamy (jadący do granicy). W tym momencie inny mężczyzna zaczął na niego krzyczeć i powiedział do mnie, że ten autobus jedzie w drugą stronę. Okazało się, że był to autobus do Penas Blancas, czyli rzeczywiście do miejscowości na granicy, z tym że bilet kosztował 2 USD.Tak oto doświadczyliśmy po raz kolejny, jak lokalni mieszkańcy walczą o zarobek na turystach.
Bazyliszek chelmiasty
Jaszczurka, która biega po wodzie! Żyje w Ameryce Środkowej, od Meksyku po Panamę. Większość czasu spędza na drzewach, ale zawsze żyje w pobliżu wody. Kiedy poczuje, że jest w niebezpieczeństwie, wskakuje na wodę i ucieka, biegnąc po powierzchni! Może przebiec na wodzie 6 metrów. Ze względu na tę umiejętność nazywana jest Jaszczurką Jezusa Chrystusa.
Granica Nikaragui z Kostaryką
Przy przekraczaniu granicy Nikaragui musieliśmy zapłacić 3 USD, czyli opłatę wyjazdową. W dodatku nie chciano od nas przyjąć lokalnej waluty, tylko zmuszono do płatności w dolarach. Przeszliśmy granicę Nikaragui, ale nie mogliśmy znaleźć granicy Kostaryki. Okazało się, że trzeba do niej podejść z ponad kilometr. Wjazd do Kostaryki był bez opłat, ale musieliśmy okazać bilet wyjazdowy.
Początki podróżowania po Kostayce
Po dostaniu pieczątki wyszliśmy zadowoleni szukać naszego autobusu. I wtedy zaczęły się schody. Aby dostać się do miejscowości La fortuna musieliśmy jechać najpierw do miejscowości El Tanque.
Z granicy tylko dwa autobusy tam jeździły, najbliższy mieliśmy za 3,5 godziny. Po długim oczekiwaniu wsiedliśmy w autobus, który wyglądał jak stary empek i zaczęliśmy podróż kamienistą drogą. Po 2 godzinach na drodze pojawił się asfalt. Tak zaprezentowała się dla nas Szwajcaria Ameryki Środkowej! Do celu dotarliśmy po 5 godzinach. Z El Tanque do La Fortuna mieliśmy wziąć kolejny autobus, ale podjechał do nas jakiś kierowca i zaproponował podwiezienie nas za 1000 colon (6,5zł) od osoby.Zmęczeni nie zastanawialiśmy się długo, wskoczyliśmy do auta. W końcu musieliśmy znaleźć jeszcze nasz nocleg. Kierowca podwiózł nas pod tani hostel, ale nie było w nim wolnych pokoi poszliśmy więc do kolejnego na tej samej ulicy, i znaleźliśmy 4-osobowy pokój w dobrej cenie.
La Fortuna
Po pierwszym rzucie okiem na miasto już widać, że jest ono wypadową bazą turystyczną do Parku Arenal. Wszędzie widać restauracje, biura turystyczne, sklepy z pamiątkami. Rzuca się w oczy również różnica w cenach w porównaniu z innymi krajami Ameryki Centralnej. Wszystko wydało się przynajmniej 2 razy droższe.
Chcieliśmy wynająć rowery, wynajem na cały dzień kosztował 20 USD, czyli tyle, co wynajem skutera w Nikaragui. Skuterów nie widzieliśmy dostępnych w ogóle. Wszędzie były reklamy różnych wycieczek: rafting, zwiedzanie wulkanów z przewodnikiem, nocna wycieczka w poszukiwaniu nocnych zwierząt itd.
Kapucynki
Występują w środkowej I południowej Ameryce. Żyją w grupach od 3 do 30 osobników I zawsze znajduje się w niej samiec. W grupie istnieją różne relacje socjalne między poszczególnymi osobnikami. Potrafią być agresywne w stosunku do członków innych grup!
Park Narodowy Arenal
Budżetowe dostanie się do Parku Narodowego Arenal, który był przyczyną naszej wizyty w tych stronach, okazało się dosyć wymagające. Najłatwiej tam dojechać ze zorganizowaną całodniową wycieczką. Natomiast transport publiczny nie istnieje. W stronę parku jedzie autobus kierujący się do miejscowości Tilaran, który kursuje może 4 razy dziennie w tym o 8 rano i on wysadza turystów 2 km od wejścia do Parku. Ostatni powrót jest o 15.30.
Park Narodowy Arenal
Park ten zasłynął ze względu na fakt, że przez 30 lat można było w nim oglądać czerwoną żarzącą się lawę wydobywającą się z wybuchającego wulkanu Arenal. Jednak od roku 2010 wulkan nie dostarcza już odwiedzającym tych emocji. Arenal jest najmłodszym wulkanem w Kostaryce - ma 7500 lat I wysokość 1633 m.p.p.m. Jest drugim najpopularniejszym aktywnym wulkanem w kraju. Znajdował się na liście 10 najbardziej aktywnych wulkanów na świecie.
Pojechaliśmy tam więc porannym autobusem. Poszliśmy na trekking szlakiem, gdzie znajdowała się zastygła lawa z wybuchu w 1992roku, planowaliśmy dojść nim na drugi szlak prowadzący wokół wulkanu Cerro Chato, jednak okazał się on zamknięty. Zmuszeni byliśmy wrócić szlakiem La Ceiba w stronę drogi, ostatni odcinek przedzierając się przez dżunglę, aby skrócić sobie trasę. Nie wiem jakim cudem dałam się Mordce namówić na ten szalony pomysł, szczególnie że widziałam tego poranka w Parku węża. W pewnym momencie usłyszeliśmy dziwny dźwięk przypominający ryk świni może małpy. W mojej głowie brzmiało to tylko jak puma (bo pumy tudzież jakiegoś dzikiego kota bałam się najbardziej), zamarłam. Co by było, gdyby był tam jakiś drapieżnik? Nie wiem! Nie było w końcu gdzie uciekać, bo dookoła dżungla. Po kilku minutach udało nam się przedostać przez chaszcze na drogę. Uff przetrwaliśmy. Pumy w tym parku nie ma, ale wyobraźnia i tak robi swoje.
Wielka Ceiba, czyli drzewo kapokowe
Drzewa te tracą kolce wraz z wiekiem, a najstarsze mają ponad 500 lat, wysokość 70 metrów i średnicę 3 metry. Są uznawane przez Majów za święte.
Wulkan Cerro Chato
Po wydostaniu się na drogę poszliśmy w stronę Aranal Observatory, gdzie znajduje się wejście na szlak prowadzący do jeziora znajdującego się na szczycie wulkanu Cerro Chato. Po rozmowie ze sprzedawcą biletów upewniliśmy się, że rzeczywiście istnieje opcja zejścia z wulkanu po drugiej jego stronie, trasą, która to prowadzi do miasteczka La Fortuna, gdzie mieliśmy nocleg. Co prawda zostaliśmy poinformowani, że oficjalnie szlak ten jest zamknięty, jednak że możemy spokojnie tamtędy iść. Dodatkowo musieliśmy zapewnić, że po dotarciu do noclegu damy znać, że jesteśmy cali, bo inaczej będzie wszczęte poszukiwanie. Zapytaliśmy się jeszcze, ile zajmuje wejście i zejście, bo pozostało już tylko 5 godzin do zachodu słońca, na co dostaliśmy odpowiedź, że 4-4,5 godziny powinno starczyć.
Wulkan Cerro Chato
Wygasły wulkan o wysokości 1140 m.n.p.m., którego ostatnia erupcja była 5000 lat temu. W jego kraterze znajduje się małe jezioro. Krater wulkanu znajduje się w parku narodowym jednak ścieżka do niego prowadząca znajduje się na terenie prywatnym Arenal Observatory Lodge.
Ruszyliśmy więc w trasę, której się zupełnie nie spodziewaliśmy. Okazała się ona bardzo fajną przygodą. Była bardzo wymagająca, szlak z wystającymi korzeniami, prowadzący góra dół, co chwila trzeba skakać i zeskakiwać. Ostatnia część była to stroma wspinaczka. Okazała się ona szczególnie trudna ze względu na fakt, że była to już nasza 6. godzina chodzenia tego dnia. W końcu dotarliśmy na upragniony szczyt, gdzie w kraterze wulkanu było piękne jezioro otoczone zieloną dżunglą.
Był to piękny widok, jednak pogoda nam nie dopisała. Było pochmurno i wiało. Po chwili kiedy cała adrenalina z nas zeszła, tętno wróciło do normy, wydało się bardzo zimno i postanowiliśmy sprawdzić, jak wygląda zakazany szlak po drugiej stronie wulkanu. Ciągle widniała nad nami myśl, że okaże się on nie do przejścia i będziemy musieli wracać tą samą drogą, a zostały nam 2 godziny do zachodu słońca. Zejście po nielegalnej stronie okazało się jednak niewiele gorsze od ścieżki, którą się wspinaliśmy. Co prawda było na niej sporo urwisk, zeskoków, poślizgnięć, ale na czas, tuż przed samym zachodem słońca udało nam się dojść do drogi, gdzie złapaliśmy stopa i zakończyliśmy sukcesywnie nasz całodniowy, prawie 30-kilometrowy treking.
Tukany
W Ameryce Środkowej, Południowej I Karaibach jest pond 40 gatunków tukanów. Żyją w grupach 5-6 ptaków. Odżywiają się głównie owocami. Mają małe skrzydła, co nie pozwala im na dalekie loty. Żyją do 20 lat.
Rafting
Podczas pobytu w La Fortuna postanowiliśmy spróbować naszych sił, spływając rwącą rzeką w pontonach. Okazało się, że istnieje kilka klas. Nasz spływ był rzeką klasy 2,3 i 4. Klasa 2 to łagodny spływ z prądem, 3 trochę szybszy, a klasa 4 to już bardziej emocjonująca przygoda, kiedy trzeba unikać zderzeń z kamieniami i wpada się w spienioną wodę. Chwilami trzeba było bardzo uważać, żeby nie wypaść z pontonu, szczególnie że siedzi się na burtach, a nie w środku. W wolniejszych momentach nasz przewodnik pokazywał nam leniwce na drzewach i iguany. W cenę mieliśmy też wliczony bardzo dobry lunch w bazie i krótki pokaz wyrabiania alkoholu z trzciny cukrowej. Uważam, że były to dobrze zainwestowane pieniążki! Adrenalina gwarantowana!
Wrażenia po pobycie w La Fortuna
Będąc w Fortunie, trochę się zniesmaczyliśmy, zdziwiliśmy sie jak bardzo wszystko jest turystyczne. Praktycznie nie byliśmy w stanie nic zrobić sami albo po kosztach. Za wszystko trzeba płacić. Nie ma żadnych udogodnień dla turystów o niskim budżecie. Jest to mekka dla turysty, który lubi wykupywać sobie różne atrakcje, ale nie ma nic za darmo. Nasz nocleg znajdował się 2 kilometry od miasta i ani razu nikt nie zatrzymał się i zapytał, czy nas podwieźć, chociaż było widać, gdzie idziemy i próbowaliśmy łapać stopa. Gdzie w Nikaragui czy Hondurasie kierowcy sami się zatrzymywali. Za rozwojem i pieniędzmi idzie w parze zamknięcie się na innych ludzi. Dostajesz tylko to, za co płacisz.
Iguany
Mają mocne szczęki, ostre zęby i ogon długości połowy ciała, który używany jest głównie do obrony. Iguana może go użyć do uderzenia przeciwnika. Tak jak inne jaszczurki w razie niebezpieczeństwa może odrzucić ogon, aby szybciej uciekać. Ogon ten później odrośnie. Iguany są roślinożercami, jedzą liście, owoce oraz kwiaty. Często przebywają w pobliżu wody, gdyż są bardzo dobrymi pływakami. Pod wodą mogą spędzić prawie 30 minut. Żyją nawet 20 lat.
Budynki, drogi, sklepy, restauracje, wszystko było zupełnie inne niż na północy Ameryki Środkowej. Poczuliśmy się, jak byśmy wrócili do cywilizowanego świata, nowe samochody na ulicach, piękne wille przy drogach, normalne autobusy, nie chicken busy. Oraz dużo bardziej higieniczne jedzenie. Również natura znacząco się zmieniła, otaczała nas piękna zieleń, dużo kwiatów i zrobiło się bardzo wilgotno. Jadąc na południe kraju, mijaliśmy góry, rzeki, wąwozy, a wszystko porośnięte gęstą zielenią.
Park Narodowy Manuel Antonio
Okolica Manuel Antonio jest bardzo droga, zdecydowanie droższa niż Fortuna. Plaża, przy której znajdował się nasz hostel, była piękna. Takich plaż oczekiwałam w Ameryce środkowej, a do tej pory ich nie widziałam. Piękna plaża otoczona palmami. Temperatura wody ucieszyła mnie niesamowicie, bo w końcu była bardzo ciepła. W końcu wejście do niej było dla mnie samą przyjemnością. Dużo cieplejsza niż w Meksyku czy Hondurasie, a nawet niż w Nikaragui.
Park Narodowy Manuel Antonio
Znajduje się u wybrzeża Pacyfiku. Pomimo że jest najmniejszym parkiem w Kostaryce, jest on jednym z najczęściej odwiedzanych spośród 161 parków narodowych. Jego powierzchnia to tylko 16 km2. Znajdują się tam jedne z najpiękniejszych plaż na świecie oraz ogromne zróżnicowanie ssaków I ptaków.
Patrząc na tę plażę, przypomniała mi się Azja i północno-wschodnia Australia. Zobaczyliśmy ludzi latających pod pięknym bezchmurnym niebem, nad tą piękną wodą i stwierdziłam, że ja też tak chce, że muszę to zrobić. I tak spróbowaliśmy parasailingu. Spędziliśmy 20 minut, dryfując na wietrze, z niesamowitym widokiem. Absolutnie niesamowite przeżycie, w dodatku w dzień kobiet!
Park otwarty jest od 8 do 16, z tym że o 16 strażnicy wypraszają z parku, a my akurat znajdowaliśmy się po drugiej jego stronie, więc efektywnie opuściliśmy go o 16.50. Park jest najmniejszy w Kostaryce i bardzo popularny, w dzień więc znajduje się tam dużo turystów. Pomimo tego, można zobaczyć tam sporo kostarykańskiej fauny. Nam udało się ujrzeć min. drzewołaza złocistego - czarno zieloną małą żabką, która jest trująca i jej trucizna potrafi zatrzymać akcje serca u człowieka!
Widzieliśmy również dwa rodzaje małp- i słyszeliśmy wyjce. W parku każdy zobaczy leniwce, nam udało się ujrzeć trzy. Dodatkowo zaprezentował się nam bazyliszek chełmiasty oraz aguti. Wszystko to w otoczeniu pięknych plaż. Na jednej z nich zostaliśmy zaatakowani przez gang szopów praczy, który chciał ukraść nasze rzeczy!
Szopy
Są bardzo inteligentne I ciekawskie, o czym przekonaliśmy się na własnej skórze, kiedy gang 4 szopów praczy podbiegł do leżących obok nas rzeczy na plaży i ukradł jedną torbę z jedzeniem! Co ciekawe szopy często umieszczają jedzenie w wodzie, zanim zaczną je jeść. Woda ulepsza ich zmysł dotyku, dzięki czemu mogą jeszcze bardziej poczuć, co będą jadły.
Pożegnanie z Kostaryką w stolicy, czyli w San Jose
San Jose w niedzielę okazało się całkowicie wymarłe. Na ulicach były pustki. Następnego dnia, kiedy jechaliśmy na lotnisko o 6 rano, ulice były już zapełnione ludźmi. Mieliśmy ciekawą przygodę. Postanowiliśmy pojechać na lotnisko uberem, gdyż wydawał on się zupełnie niedrogi. Istnieje możliwość dojechania na lotnisko autobusem, ale ze względu na wczesną porę, chcieliśmy zaznać trochę luksusu i dojechać tam bez wysiłku. Wszystko poszło gładko, uber pojawił się w 3 minuty. W 15 minut dostaliśmy się na lotnisko, jak się okazało nie te, co trzeba! Wylądowaliśmy na małym, regionalnym lotnisku, na którym była dostępna tylko jedna taksówka, i za 30-minutową trasę na międzynarodowe lotnisko kierowca zażądał 30 USD. Nie dało się zbić ceny, w końcu widział, że jesteśmy zdesperowani i przyparci do muru. Nie było tam wifi, żeby zamówić kolejnego ubera. Po krótkim czasie lżejsi o trochę więcej pieniędzy niż planowaliśmy, dotarliśmy na lotnisko Santa Maria i 2 godziny później siedzieliśmy w samolocie na Dominikanę!
Kostaryka zdobyła nasze serca, chociaż dużo bardziej podczas pobytu przy Parku Manuel Antonio niż w La Fortuna. Jest to kraj, który warto zobaczyć, co więcej warto go przeżyć, bo jest w nim tyle aktywności do spróbowania. Trzeba tylko odpowiednio dobrać miejsca odwiedzin.
Na koniec krótkie podsumowanie w postaci filmiku
Przykładowe ceny - Kostaryka 2018
Ceny za osobę | Cena (₡ - kolony) | Cena (zł) |
---|---|---|
Transport | ||
autobus z granicy Penas Blancas - El Tanque | 3600 | 23 |
taxi z El Tanque - La Fortuna | 1000 | 7 |
autobus z San Jose - Manuel Antonio | 4630 | 30 |
autobus do Fortuna - San Jose | 2500 | 16 |
autobus do parku Arenal z Fortuny | 1150 | 8 |
Wejścia do parków | ||
wejście do parku Arenal Volcano | 8550 | 56 |
wejśćie do Arenal Observatory | 5700 | 37 |
wejście do parku Manuel Antonio | 9000 | 60 |
Noclegi | ||
pokój 4-osobowy w Fortunie | 20000 | 131 |
nocleg przy plaży w Manuel Antonio (2 os.) | 17200 | 112 |
pokój 4-osobowy w San Jose | 21600 | 140 |
Atrakcje | ||
rafting (za 2 os. po zniżce grupowej) | 55000 | 359 |
parasailing (za 2 os. po zniżce grupowej) | 57000 | 372 |
Spożywcze | ||
kolacja w tanim barze w Fortunie (2 os.) | 7000 | 45 |
kolacja w restauracji w San Jose (2 os.) | 9000 | 59 |
zakupy na spaghetti (2 os.) | 6000 | 39 |
woda 5l w sklepie | 800 | 5 |
woda 1,5l w sklepie na granicy | 1200 | 8 |