Wielkanoc w Brisbane

W Brisbane byliśmy już kilka miesięcy temu, dokładnie było to w listopadzie zeszłego roku. Wtedy wynajęliśmy relokację kamperem z Melbourne do Brisbane, a następnie kolejną z Brisbane do Sydney. Mieliśmy jeden dzień na zwiedzenie centrum. Tym razem zajechaliśmy do tego miasta, gdyż mieliśmy w nim kupca na samochód.

Wielki Piątek

Tydzień wcześniej wystawiliśmy nasze auto na gumtree w Sydney i Brisbane. Stwierdziliśmy, że jeżeli uda nam się sprzedać je w Brisbane i mieć problem z głowy to weźmiemy relokację kamperem do Sydney. Mieliśmy jedną chętną osobę w Brisbane na oglądanie auta i zdecydowała się ona na jego kupno, nawet nie negocjując ceny. W Wielki Piątek przed Wielkanocą umówiliśmy się więc z Lorianną, która przyjechała na wizie zwiedzaj i pracuj do Australii na dwa lata, że sprzedamy jej auto. Byliśmy niesamowicie szczęśliwi, jak gładko nam to poszło!

Samochód wystawiliśmy za $4000 nastawiając się, że będziemy musieli obniżyć cenę do $3500 podczas sprzedaży, gdyż było w nim kilka rzeczy wymagających naprawy. Zapłaciliśmy za niego $3500 plus wyposażenie warte $400.
Byliśmy, więc pozytywnie zaskoczeni, gdy Lorianna nie negocjowała ceny. Uzgodniliśmy z nią, że znajdziemy relokację do Sydney i wtedy sprzedamy samochód. W międzyczasie odpoczniemy leniuchując w okolicy. Umowa słowna została zawarta!

Wielka Sobota

Następnego poranka, w Wielką Sobotę wybraliśmy się na szczyt, z którego rozpościerała się panorama na miasto. W jego pobliżu spotkaliśmy Ivonne, która po kilku minutach rozmowy zaprosiła nas do siebie na śniadanie wielkanocne! Ivonne to 40-letnia polka, która wygląda na nasz wiek;p Od 7. roku życia mieszka poza naszym krajem. Wychowywała się w Perth, później mieszkała w Londynie, Szwecji, Stanach Zjednoczonych a od ponad roku ponownie mieszka w Australii. Zaproponowała nam również nocleg u siebie w mieszkaniu, ale nie chcieliśmy nadużywać jej dobroci. Poza tym to były nasze ostatnie dni z subaru.

Tego samego dnia Mordka znalazł kupca na jego zestaw do windsurfingu. Okazał się on być bardzo pozytywnym facetem ze świetną rodzinką. Sprzedaż deski trwała ponad godzinę, bo się bardzo rozgadałam z jego żoną i nawet dostaliśmy zaproszenie na nocleg! Nie skorzystaliśmy z niego, gdyż chcieliśmy jechać w kierunku mieszkania Ivonne, gdzie następnego poranka byliśmy umówieni o 8 rano.

Późnym wieczorem skoczyliśmy jeszcze do otwartej 24 godziny pralni uprać rzeczy na świąteczne śniadanie, bo przecież nie mogliśmy pojawić się w naszych brudnych ubraniach z podróży!

Wielkanoc

Rano o 8.30 czyści i pachnący stawiliśmy się u Ivonne. Razem z nią i jej znajomymi (Edytą, Zbyszkiem i ich córeczką Gabrysią) poszliśmy na mszę do kościoła.

Po mszy zjedliśmy wspólnie śniadanie i spędziliśmy dzień w przemiłej atmosferze. Ivonne okazała się bardzo pozytywną osobą i w dodatku też jeżdżącą konno. Próbowałyśmy nawet wybrać się razem na jazdę, ale nie było takiej możliwości, oczywiście wszystko było zamknięte. Opowiedziała nam sporo historii z jej życia w Stanach, a także w Australii.

Po południu wybraliśmy się z Ivonne do centrum miasta na spacer, małe zwiedzanie i piwko w pubie z muzyką na żywo:) Co ciekawe podczas naszej wizyty w Brisbane w listopadzie opuściliśmy akurat tę część centrum, więc tym razem udało nam się wypełnić tę lukę.

![Centrum Brisbane](/content/images/2017/04/P1190580.JPG) ![Centrum Brisbane](/content/images/2017/04/P1190583.JPG) ![Centrum Brisbane](/content/images/2017/04/P1190590.JPG) ![Centrum Brisbane](/content/images/2017/04/P1190604.JPG) ![Centrum Brisbane](/content/images/2017/04/P1190615.JPG)

Poświąteczny relaks

Nie mogliśmy uwierzyć, jak szczęśliwe jest dla nas Brisbane, zostały nam jeszcze dwa dni do środy, kiedy to zarezerwowaliśmy kamper do Sydney. Umówiliśmy się z Lorianną, że przyjedzie w miejsce, z którego mieliśmy odebrać pojazd, i w ten sposób przesiądziemy się z subaru w wynajęty samochód i pojedziemy dalej. Mieliśmy więc dwa dni na totalny relaks, spędziliśmy je na plażach, ciesząc się pozytywnym przebiegiem wydarzeń.



Nadeszła środa, zadowoleni wysprzątaliśmy auto, wypraliśmy pościel i pojechaliśmy do siedziby firmy Apollo, z której mieliśmy zarezerwowany kamper. Lorianna stawiła się punktualnie, jednak do transakcji nie doszło! Kumulacja pecha uderzyła nas w jednym momencie i cały czar prysnął!
Zdezorientowani i rozczarowani, totalnie zbici z tropu wyruszyliśmy w dalszą podróż do Sydney naszym subaru! Co się wydarzyło opiszę w kolejnym poście, bo to dłuższa historia!