Queensland ciąg dalszy - Townsville i okolice

Tym razem postaram się napisać krótszego posta niż poprzedni, który wyszedł niesamowicie długi. Podróż po wschodnim wybrzeżu przebiegała nam bardzo przyjemnie. Dużo wolniejsze tempo oraz chłodniejsze temperatury w nocy powodowały, że rozkoszowalismy się bardzo długimi wieczorami i porankami. Krajobraz zmieniał się i otaczały nas głównie plantacje trzciny cukrowej, ale też bananów.


Po drodze

Przejeżdzaliśmy przez kilka ciekawych miejsc w tym bardzo klimatyczne miasteczko, z budynkami i neonami na nich przypominającymi wczesne osadnictwo w USA. Tuż obok kościół otoczony palmami, przypominający mi Hiszpanię.

W miasteczku tym zatrzymaliśmy sie na krótkie posiedzenie w bibliotece. I widok jakiego tam doświadczylismy niesamowicie pozytywnie mnie zaskoczył. Cztery staruszki grające w jakąś grę i plotkujące sobie o różnych rzeczach cieszące się chwilą. Coś pieknego:)

W jednym z miast przez które przejeżdżaliśmy znajdował się kompleks składający się z trzech basenów w samym centrum. Czysty, zadbany, całkowicie za darmo.

Wieczory i poranki

Oczywiście poranki spędzaliśmy w najdziwniejszych miejscach:) Jeden z nich był szczególnie długi, gdyż obudziliśmy sie przy pieknym strumieniu, i niezbyt chcieliśmy opuszczać to miejsce.

Kilka dni wcześniej dostaliśmy od nowopoznanych australijskich podróżników dwa kokosy i postanowiliśmy je otworzyć tego pieknego poranka. Nie mając żadnych narzędzi. Co skończyło się tym, że Mordka wyglądał jak taka małpka próbująca go otworzyć. Próbował go rozciąć saperka, stukać nim o ziemię, po dłuższej walce kokos wygrał, bo okazał się być pusty w środku!

W okolicy znajdowało się kilka strumieni, do których mieszkańcy z pobliskich miesteczek zjeżdżali się na kąpiel bezpieczną od krokodyli. Woda w nich była dosyć zimna, aczkolwiek skusiłam się do niej wejść i rzeczywiście było bardzo przyjemnie:)

Townsville

Ma ok. 180 tys ludności i znajdują się w nim Australisjkie bazy wojskowe, pomniki wojenne, a na niebie latają wojskowe odrzutowce. Pomimo tego, zapamiętamy je pozytywnie m.in. ze względu na świetny basen na plaży. Niesamowite, że dla ludzi tam mieszkających, czymś normalnym jest wyjść z pracy i pojechać na basen znajdujacy się przy oceanie. W centrum miasta trafiliśmy również na świetny park wodny z trzema basenami pod gołym niebem. Mnóstwo zieleni przeplatającej sie między budynkami powodowało, że pozytywna energia biła od tego miasta.







Dzika natura

No ale oczywiście większość czasu spędzaliśmy poza miastami, rozkoszując sie piękną dziką naturą. Szukając noclegu, przejeżdżaliśmy przez krainę szczęśliwych krów, które pasąc się na zielonej trawie, niczym się nie przejmowały, również leżąc przy i na drodze. Spotkaliśmy orła polującego na wiszącego nietoperza. Wszędzie obecne śmiejące się kukabary, niespotykane na innych kontynentach.



I tak mijają kolejne dni zakończone niezwykłymi zachodami słońca, którym Mordka robi miliony zdjęć:)