Ponowna wizyta na Philip Island
Na wyspie jest tyle rzeczy do zrobienia i zobaczenia, że nie wyrobiliśmy się w jeden dzień. Postanowiliśmy wrócić na wyspę, aby zobaczyć Churchill Island (wyspę Churchilla), a także wybrać się na 3-godzinny trekking po Cape Woolamai (parku narodowym na wyspie).
Na wyspie Churchilla znajduję się dawna farma, która jest australijskim dziedzictwem kulturowym . Codziennie odbywają się tam pokazy dojenia krów, golenia owiec, zaganiania owiec przez psy pasterskie.
Bardzo podobał nam się pokaz zaganiania owiec przy pomocy psa pasterskiego, profeska:)
Golenie owcy było interesujące, chociaż biedna ta owca... Niesamowite jak leżała posłusznie, jakby rozumiała, że walcząc i tak nie uniknie golenia, więc może lepiej po prostu przecierpieć chwilę i mieć to z głowy.
Na farmie były też dwa szkockie konie zimnokrwiste, sporo krów, w tym takie fajne z wielkimi rogami:), kozy, indyk, kaczki, i dziwneeee kury.
Na koniec poszliśmy na spacer dookoła wyspy (30minut) i widzieliśmy nawet wallaby ( taki mniejszy kangur)
Następnie ok godziny 17 pojechaliśmy do Cape Woolamai, ponieważ dostaliśmy cynk od lokalesów,że wieczorem można zobaczyć tam sporo kangurów (a ja kangurów w naturze jeszcze nie widziałam, Mordka raz spotkał kangury biegając wieczorem przy zatoce Coronet Bay)
I rzeczywiście, ponownie widoki były niezwykłe, no i spotkaliśmy mnóstwo wallaby. Pierwszym dziesięciorgu robiliśmy fotki, filmiki, a później już nie było sensu, bo spotykaliśmy je na ścieżce, obok, na każdym kroku.
Co do kangurów, widzieliśmy jednego z daleka,ale co nas mega zaskoczyło to walka kangurów, której byliśmy świadkami! Nagraliśmy nawet wideo, wyglądała ona komicznie, ale kangury chyba nie uważały jej za żarty bo biły, przerzucały się i kopały bardzo zajadle. Całkiem widowiskowe zakończenie spaceru!:)