Podróż camperem z Melbourne do Brisbane 15.11-20.11
Trasa 1800km, 6 dni, wyzwanie zaakceptowane:)
Szybko zderzyliśmy się z rzeczywistością, jak nawigacja pokazywała nam dwie godziny drogi, nam zajmowało to dłużej np. 2, 5 godziny.
Pierwszego dnia dojechaliśmy do miasta Wagga Wagga, wjechaliśmy już do stanu New South Wales (Nowa Południowa Walia). Zgodnie z zapowiedziami Wendy pogoda była tutaj już znacznie lepsza, normalne lato:)
Przespaliśmy się na płatnym polu campingowym za 10 $(niezwykle tanio, zazwyczaj kosztują 30-50 $), ponieważ potrzebowaliśmy prądu, żeby naładować całą naszą elektronikę. Było to boisko, przy którym były toalety i prysznice. Jak zajechaliśmy nie było tam nikogo, tylko tabliczka z numerem telefonu pod który należy zadzwonić. Tak też zrobiliśmy, dowiedzieliśmy się gdzie jest podłączenie do prądu, a także gdzie zostawić pieniążki. Nikogo nie spotkaliśmy:)
Następnego dnia jechaliśmy cały dzień, chcąc zajechać jak najdalej, aby zdobyć trochę zapasu czasu. Dojechaliśmy do plaży Scarborough, gdzie spaliśmy na dziko:)
Trzeciego dnia byliśmy umówieni z Nicolasem (Pawła znajomym) na camping w Treachery Camp Seal Rocks.
Dojechaliśmy tam ok 16 ( droga zajęła nam znacznie dłużej niż pokazywała nawigacja, zamiast 4 godzin wyszło 8!). Nick wraz z dziewięcioletnią córką, jedenastoletnim synem i dwójką kuzynów z Kanady mniej więcej w naszym wieku dojechał ok 23. Ja już spałam, gdy oni wraz z Mordką spędzili wieczór przy ognisku. Kolejny dzień Mordka wraz z Nickiem, Whitney i Derrickkiem (kuzynami Nicka) zaczęli od surfowania.
Następnie zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy na kolejny camping-The Ruins Campground.
Dzień spędziliśmy grając w karty ( :p ), wędkując, grillując, Mordka trochę surfował, ale fale były niesprzyjające. Wieczorem zrobiliśmy ognisko na plaży, a niebo było tak gwiaździste, że chyba nigdy nie widzieliśmy tylu gwiazd.
Piątego dnia Nick wrócił do Sydney, a my wyruszyliśmy w naszą dalszą drogę na północ , mieliśmy spać w słynnym Byron Bay, miejscu w którym jest latarnia morska, podobno piękne widoki, i można zobaczyć delfiny. Niestety po dojechaniu tam okazało się, że miasteczko jest bardzo turystyczne, uliczki wąskie, i mieliśmy problem z zaparkowaniem campera. ( Były oczywiście płatne pola dla camperów, ale my nie chcieliśmy płacić; p). Postanowiliśmy, że wrócimy tam jak będziemy jechać na naszego tripa autem, co będzie dużo łatwiejsze logistycznie. Pojechaliśmy wiec dalej, znaleźliśmy piękne miejsce do spania- Lions lookout z widokiem na ocean. Jednak po chwili zorientowaliśmy się, że jest tam zakaz zostawania na noc. Wrrrr... Zmęczeni, pojechaliśmy na parking koło autostrady, który nazywał się Sleepy Hollow (śpiąca zapadlina;p) i tam zostaliśmy na noc.
Problem z podróżowaniem po Australii camperem/autem jest taki, że w wielu miejscach są zakazy zostawania na noc. Mordka wyczytał, że jest tak dlatego, aby nie stwarzać konkurencji dla płatnych pól kempingowych. Strażnicy chodzą i sprawdzają w nocy te miejsca, wystawiając mandaty na 300 $, a nawet 700 $!. Także dla takich sknerusow jak my, znalezienie noclegu z pięknym widokiem ( a takie przecież mamy wymagania:p) często nie należało do najłatwiejszych zadań:p Po naszym najsłabszym piątym noclegu udaliśmy się oddać auto w Brisbane:) Pytanie co robić dalej, jak długo zostać w Brisbane, jak dostać się do Sydney pozostawało otwarte:)