Park Olimpijski w Sydney

Postanowiliśmy wybrać się na wycieczkę rowerową po Parku Olimpijskim w Sydney. Dokładnie to samo zrobiliśmy, mieszkając w Londynie, więc dlaczego by nie sprawdzić, jak wygląda ten słynny kompleks sportowy tutaj. Jak wszyscy mam nadzieję pamiętamy, Olimpiada w Sydney odbywała się w 2000 roku, w Londynie w 2012 roku. Oba kompleksy zajmują bardzo dużą powierzchnię, więc zwiedzanie ich pieszo nie jest najlepszym pomysłem.

Na obszarze kompleksu znajdują się m.in. centrum atletyczne, wodne, hokejowe, tenisowe, łucznictwa oraz dwa stadiony. Dodatkowo są tutaj również skatepark, centrum rozrywki dla dzieci/młodzieży z m.in. centrum wspinaczkowym na świeżym powietrzu. Pomiędzy licznymi atrakcjami biegną ścieżki rowerowe otoczone parkami.

Z kładki and stawami zauważyliśmy wielkie węgorze!! Poniżej filmik:

Na koniec wycieczki dojechaliśmy do Brickpit Walk. Jest to kładka, która ma 550 metrów długości, na wysokości 18,5 metra. Kładka umieszczona jest nad stawem, który powstał w miejscu, gdzie znajduję się wielka dziura. W miejscu tym wydobywano glinę, z której robiono cegły. Cegły te były wykorzystywane do budowy domów w Nowej Południowej Walii w Australii. Miejsce zostało zamknięte w 1988 roku, zostało włączone do planu zagospodarowania na obszarze, gdzie miał powstać Park Olimpijski. Ze względu na odnalezienie zagrożonych wyginięciem żab w tym miejscu, postanowiono zrobić z tego miejsca coś w stylu rezerwatu. My niestety nie widzieliśmy żadnych żab, za to widzieliśmy dwa wodne żółwie wielkości kaczki (wiemy to, ponieważ kaczki pływały obok nich). Niesamowite jak można zrobić z brzydkiego, zniszczonego przez industrializm miejsca, ciekawostkę turystyczną:)

Poniżej filmik:

To był punkt kulminacyjny naszej wyprawy, po którym postanowiliśmy szybko wracać, aby Mordkuś mógł jeszcze poserfować. Nie było mu to dane... Prom, na który pędziliśmy, odpłynął nam sprzed nosa (następny był za 40 minut). Po dopłynięciu do Manly musieliśmy przeczekać wielką ulewę, później spadł mi łańcuch. A na sam koniec, kiedy wjeżdżaliśmy pod górkę, wjeżdżając na klif, na którym znajduję się mieszkanie, łańcuch spadł mi ponownie, w efekcie czego uderzyłam z wielkim impetem, palcami u stopy, pionowo w chodnik. Ból był niesamowity, zdarłam sobie konkretnie skórę na dużym palcu, część paznokcia, i nie mogłam chodzić. Przez kilka minut rycząc, siedziałam na chodniku. Kumulacja pecha w jeden wieczór!! Mordka nie poszedł surfować.
Na szczęście następnego dnia stopa już mnie tak nie bolała i mogłam normalnie chodzić.