Ostatnia część relacji z Nikaragui - wyspa Ometepe
Postanowiliśmy ponownie skorzystać z lokalnego transportu, aby dostać się na wyspę Ometepe. Musieliśmy najpierw z Masaji dostać się do miejscowości Rivas. Znalezienie odpowiedniego przystanku zajęło nam ponad godzinę. Kiedy w końcu zobaczyliśmy nadjeżdżający nasz autobus, zadowoleni zerwaliśmy się, aby wsiąść na pokład. W środku okazało się, że jest on wypchany ludźmi, ledwo mieliśmy miejsce, żeby tam stać. I tak minęła nasza 2-godzinna podróż! W ścisku i niewygodach. Pomyślałam wtedy nigdy więcej ekspresowych dalekobieżnych chicken busów!
Po dojechaniu do celu oblegli nas taksówkarze, proponując podwózkę na prom za 20zł, bo podobno żaden autobus nie jeździ do portu i mówili, że najlepiej dojechać tam taksówką. Nauczeni doświadczeniem odmówiliśmy. Przeszliśmy skrzyżowanie i stanęliśmy na kolejnym przystanku autobusowym, z którego autobus dowiózł nas do portu za złotówkę od osoby.
Po dotarciu na Ometepe znowu wsiedliśmy w kolektiwo (bilet kosztował 1,50zł od osoby w porównaniu z transportem dla turystów w cenie 15 złotych od osoby). Pojechaliśmy do miejscowości El quino, w której wysiedliśmy i złapaliśmy stopa do Santa Cruz, gdzie to znajdował się nasz nocleg.
Każde kolektwio, którym podróżowaliśmy tego dnia, było zapchane po sufit. Trafiliśmy również na kobietę wiozącą w torebce dwa podrosłe kurczaki. Co ciekawe, gdy do autobusu wsiadały kobiety z dziećmi, nie ustępowano im miejsca, za to pani z kurczakami już tak. Natomiast matki przekazywały swoje dzieci osobom siedzącym. Tylko jeden chłopiec odmówił siedzenia na kolanach nieznajomej i zaczął płakać.
Dlaczego wyspa Ometepe jest wyjątkowa?
Składa się ona z dwóch wulkanów: aktywnego wulkanu Conception na północy i wygasłego wulkanu Maderas na południu. Leży na największym jeziorze kraju. Można znaleźć na niej prekolumbijskie petroglify. Dla dawnych mieszkańców miała ona szczególne znaczenie i traktowali ją jako ziemie obiecaną. Popioły wulkaniczne sprawiły, że ziemia jest niezwykle płodna i można tutaj zobaczyć piękną roślinność. Wyspa ma ok. 30 tysięcy mieszkańców, więc wbrew pozorom nie jest taka mała, jak by się wydawało, ale znajduje się na niej tylko kilka miasteczek.
Santa Cruz
Byłam zaskoczona, że miejscowość, w której wysiedliśmy to właściwie kilka budynków na krzyż. Jak się później okazało, większość wsi na wyspie tak wygląda. Wyspa jest dużo mniej rozwinięta, niż się spodziewałam. Na drogach oprócz skuterów, kładów, ciężarówek, samochodów i rowerów można było spotkać wolno chodzące konie, krowy, kury, ale też świnie! Ku naszemu zaskoczenniu, można tu spotkać lokalnych mieszkańców jeżdżących nie tylko konno, ale nawet na krowach. A bawoły zaprzęgnięte do wozu to normalny tutaj widok.
Objechać dookoła wulkan Maderas
Wynajęliśmy skuter i postanowiliśmy objechać wulkan Maderas dookoła. Był to najgłupszy pomysł, jaki mógł nam wpaść do głowy, ponieważ droga była usiana kamieniami i dziurami. Co chwilę musieliśmy zwalniać do zera w obawie, że rozwalimy podwozie. Z drugiej strony zobaczyliśmy, jak wyglądają najbardziej oddalone wioski na wyspie. Co chwilę na drodze pojawiały się luzem chodzące świnie, co wzbudzało moją ekscytację, gdyż wydawały mi się one bardzo szczęśliwe. I o ile konie i krowy chodzące luzem widziałam wcześniej, to świń nigdy.
W pewnym momencie tuż przed nami pojawił się mały kurczaczek, którego zaczęliśmy gonić na bardzo kolistej drodze i w pewnym momencie nie wiadomo jak, nie wiadomo dlaczego, jadąc 15km/h mieliśmy swój pierwszy wypadek i wywróciliśmy się skuterem na bok. Na szczęście mieliśmy miękkie lądowanie, bo upadliśmy na krzaki, jednak nasz nowo wyglądający skuter został ochrzczony i pozyskał rysy na całym prawym boku! Nigdy nie mieliśmy stłuczki, czy wypadku, a teraz porysowaliśmy cały bok skutera. Przyjemność ta kosztowała nas 100 dolarów.
Wodospad San Ramon
Po kilku godzinach walki z dziurami na drodze dojechaliśmy do wejścia do parku, w którym znajdował się wodospad. Po przekroczeniu bramy pod górę prowadzi kilkukilometrowa droga, którą większość ludzi pokonuje pieszo lub skuterami, a na jej końcu jest parking. Kolejny odcinek, czyli szlak przez dżunglę, można pokonać już tylko pieszo, zajmuje to ok. 40 minut w jedną stronę. Przy bramie do parku, spotkaliśmy parkę turystów, która nam powiedziała, że spokojnie do parkingu dojedziemy skuterem. Pomimo, że obsługa parku tego nie zaleca, to udało się im wjechać i zjechać. Podążając za ich radą, zaczęliśmy wjeżdżać na górę. Okazało się, że wjazd skuterem nie jest najlepszym pomysłem i co chwila musiałam z niego schodzić, bo nie dawaliśmy rady podjechać pod górę. W tym czasie pewna para spaliła sprzęgło i musieli zostawić swój skuter, bo nie chciał im w ogóle odpalić. Wspinaczka do wodospadu była bardziej wymagająca, niż się spodziewaliśmy, ale widoki wynagrodziły wysiłek. Sama trasa do wodospadu wąwozem skalnym wyrytym przez biegnącą kiedyś tamtędy rzekę była bardzo piękna, a wodospad był tylko wisienką na torcie.
Charco Verde
Kolejnym miejscem wartym odwiedzenia na wyspie jest park Charco Verde, w którym można zobaczyć wiele gatunków drzew, małpy wyjce oraz różne gatunki ptaków . Do przechadzek dostępne są trzy trasy, które w sumie zajmują tylko półtorej godziny. Przy wejściu do praku znajduje się motylarnia i basen z żółwiami w cenie biletu.
Oczko wodne - Ojo de Agua
Wiele osób poznanych na wyspie polecało nam odwiedzenie naturalnych źródeł zwanych Ojo de Agua. Kolejny raz przekonaliśmy się, że takie miejsca nie są w naszym stylu. Przynajmniej podczas takiego wyjazdu jak ten, kiedy chcieliśmy jak najbardziej zagłębić się w naturę i lokalną kulturę. Jest to rodzaj małego resortu dla turystów (jak na lokalne standardy). Małe oczko wodne z fotelami rozstawionymi dookoła i duża liczba ludzi na małej powierzchni. To nie dla nas. Poszliśmy na spacer jedną z przylegających do ośrodka tras prowadzącą przez plantację bananów. I na koniec weszliśmy na wzgórze, z którego był świetny widok na wulkan Conception, co uratowało nasze zainwestowane na wejściu pieniądze.
Przygoda z kluczykami od skutera, czyli istny galimatias
Po wyjściu z ośrodka podeszliśmy do naszego skutera, wyjęliśmy rzeczy z bagażnika pod siedzeniem, po czym wsiedliśmy na niego gotowi wyruszyć w trasę. I ku naszemu zaskoczeniu stacyjka nie chciała działać. Nie mogliśmy przekręcić kluczyka. Zmieszani zaczęliśmy się mu przyglądać, czy to na pewno nasz skuter?Ale przecież wyjęliśmy z niego nasze bluzy i kaski. Po chwili podszedł parkingowy z zapytaniem, czy nam nie pomóc. Podzieliliśmy się problemem. Wziął nasz kluczyk i też nie mógł go przekręcić. W tej chwili podeszła jakaś para i zaczęła z nami rozmawiać chcąc nam pomóc. W międzyczasie parkingowy zaczął do nas krzyczeć stojąc przy jakimś skuterze na końcu parkingu, informując, że nasz skuter jest tam. Podeszłam do niego a on do mnie mówi: "to wasz skuter, kluczyk działa" Osłupiałam! Jakim cudem? Nie mieliśmy białego skutera tylko szary! W tym momencie sprawdziliśmy dokumenty i było w nich napisane, że kolor naszego skutera to blanco, czyli biały. Totalnie straciłam grunt pod nogami. Nic się nie zgadzało, a jednak kluczyk zadziałał. W tym momencie podeszła do białego skutera dziewczyna i powiedziała, że to jej skuter. Ufff mówiłam, że to nie nasz. Jednak zostaliśmy z tym samym problemem. Staliśmy przy szarym skuterze, który nie chciał odpalić. Kiedy już mieliśmy dzwonić do mężczyzny, od którego wypożyczyliśmy skuter, podszedł jakiś chłopak i powiedział, że to jego skuter, że pamięta lusterka. I że kilka metrów dalej stoi identyczny szary skuter tylko z innymi lusterkami. I rzeczywiście okazało się, że nasze kluczyki w nim działają. Przez te całe 10 minut nasz skuter stał sobie grzecznie obok podczas tego całego zamieszania. Ale jakim cudem wyjęliśmy kaski i bluzę z czyjegoś skutera?? Co się wydarzyło?! Do dziś nie wiemy. Istny kogel mogel!
San Juan del Sur
Po spędzonych kilku dniach na wyspie wróciliśmy na kontynent i pojechaliśmy do miejscowości San Juan del Sur leżącej nad Pacyfikiem. Trafiliśmy tam głównie dlatego, że Mordka chciał bardzo posurfować. Ja również miałam nadzieję, że wskoczę na falę i trochę się pomęczę. Okazało się to w moim przypadku totalnie nie możliwe, ponieważ woda była mega zimna! Wiadomo ja jestem przypadkiem specjalnym i dla mnie woda jest praktycznie zawsze zimna, ale w tym przypadku było inaczej. Wszyscy stwierdzili, że jest lodowata. W takiej sytuacji mój cały zapał opadł, jednak Mordka z Jackiem i Natalią postanowili wykonać swój plan i skorzystali z pięknej plaży i fal. San Juan jest jednym z najlepszych miejsc w Nikaragui do surfowania.
Pożegnanie z Nikaraguą
Niestety nadszedł czas, aby opuścić ten tani, piękny i przyjazny kraj. Od pierwszego momentu przypadł on nam do gustu i tak pozostało już do końca. Kolejnym celem naszej podróży była Kostaryka, o której słyszeliśmy kontrowersyjne opinie. Wiele osób podróżujących po Ameryce Środkowej ją opuszcza ze względu na fakt, że jest droga i krążą plotki, że nie ma w niej niczego, czego nie można znaleźć w Nikaragui. Z drugiej strony słyszeliśmy, że jest ona niesamowita i żebyśmy koniecznie ją odwiedzili. Znajdując się tak blisko granicy z Kostaryką, nie widzieliśmy innej opcji, jak pojechać tam i zobaczyć ją na własne oczy!
Na Deser
Nasz krótki w filmik z Ometepe :)
Przykładowe ceny Ometepe i San Juan del Sur
Ceny za osobę | Cena | Cena w złotówkach |
---|---|---|
Transport | ||
Chicken bus z Masaji do Rivas (2h) | 56 C$ | ~6zł |
Chicken bus z Rivas do San Jorge (10min) | 10 C$ | ~1zł |
Prom na Ometepe (godzina) | 45C$ | ~5zł |
Wynajęcie skutera za dzień | 22USD | ~75zł |
Paliwo do skutera na cały dzień | 90C$ | 10zł |
Wejścia do parków | ||
Wejscie na wodospad San Ramon | 80C$ | ~9zł |
Wejscie do Charco verde | 300C$ | ~32 zł |
Wejście do Ojo de Agua | 150C$ | ~16zł |
Atrakcje | ||
Lekcja surfingu z transportem i deską, 1h w wodzie, 30 min na lądzie | 30 USD | ~102zł |
Wynajęcie deski na dzień | 10 USD | ~34zł |
Jazda konno na plaży (2 godziny) | 70USD | ~240 zł |
Noclegi | ||
Pokój 2-os. z łazienką przy plaży na wyspie Ometepe | 42USD | ~145zł |
Pokój 2-os. w gorszym standardzie w San Juan del Sur | 310C$ | ~35zł |