Malezja - wiele kultur w jednym kraju
Malezja do 1957 roku była kolonią brytyjską. Obowiązującym językiem jest malajski, ale spora liczba mieszkańców bez problemu rozumie angielski. Napisy w tym języku znajdują się w miejscach publicznych. Główną religią jest islam, jednak jest tutaj też bardzo dużo Chińczyków, którzy są wyznawcami buddyzmu (jednego z odłamów). Pomimo że Malezja jest dużo bardziej rozwinięta i zaawansowana od Tajlandii, bardziej przypominająca kraje Europejskie to tutaj Mordka zatruł się jedzeniem ulicznym i miał gorączkę połączoną z wymiotami. Co ciekawe podczas naszej wizyty rok później w Kuala Lumpur zatrułam się i ja!
Przygodę z Malezją zaczęliśmy od miasta Kuala Lumpur, czyli stolicy. Jest to kolejny odwiedzony przez nas tygrys azjatycki. Centrum miasta, które składa się z wieżowców oraz klimatyzowanych korytarzy między nimi. Wszystko jest tu betonowe, a zieleń jest znikoma. Poprzez stronę couchsurfing.org poznaliśmy Siaw Ling Lee, która jest architektem. Mieszka w małym luksusowym apartamencie ze swoim psem, który nigdy nie wychodzi, bo w okolicy nie ma parków. Siaw praktycznie nigdy nie gotuje, bo dużo szybciej i taniej jest zjeść w jednym z ulicznych lokali. Tak robi podobno większość mieszkańców. W przeciwieństwie do Bangkoku stolica Malezji jest bardzo czysta, a po ulicach jeżdżą drogie samochody. Tu spotkaliśmy się z naszymi dobrymi znajomymi: Arturem i Pati. Spędziliśmy z nimi kolejne 2 tygodnie. My byliśmy w trakcie naszej 2-miesięcznej podróży po Azji południowo-wschodniej, a oni dołączyli do nas, by wspólnie spędzić urlop.
Wraz z Pati i Arturem przemierzyliśmy w Malezji ponad 2000km. Poruszaliśmy się głównie autobusami. Wybierając się na jedną z wysp musieliśmy użyć łodzi. Raz, ze względu na panujący Ramadan i brak miejsc w autobusie, musieliśmy odbyć podróż samolotem.
Kuala Lumpur zwiedzaliśmy pieszo, Arturek miał już serdecznie dość tego chodzenia;p Aczkolwiek nam wydawał się to dobry sposób na zobaczenie miasta. Wieczorem wybraliśmy się na China Town (chińską dzielnicę), gdzie zajadaliśmy się smacznym lokalnym jedzeniem oraz gdzie Mordka zatruł się owocami morza. Oprócz próbowania lokalnych przysmaków, to wieczorem warto wybrać się na pokaz świateł pod budynkiem Petronas Towers.
Pokaz świateł od wieżami Petronas:
Po krótkim przystanku w wielkim mieście wyruszyliśmy do Parku Narodowego Taman Negara, w którym znajduje się jedna z najstarszych dżungli świata. Rośnie w nim niezwykła roślinność i ogromne drzewa. Odbyliśmy tam niezapomnianą wedrówkę po dziewiczym lesie, w którym panujące temperatury i bardzo wysoka wilgoć powodowały, że człowiek był cały spocony. W Parku znajduje się również największy park linowy w Malezji o długości ponad pół kilometra na wysokości do 25 metrów nad ziemią.
W poszukiwaniu wakacyjnego, relaksującego i plażowego, klimatu wybraliśmy się na wyspę Pulau Perhentian Besar. Nasz nocleg okazał się mało klimatyczny, był to hotel przypominający zwykły 3 gwiazdkowy hotel europejski. Plaża przy nim była słabsza niż ta po drugiej stronie wyspy. Nie było tam rafy koralowej, natomiast reszta wyspy absolutnie zapierała dech w piersiach. Środek był absolutnie dziewiczy, przebijaliśmy się przez tropikalne chaszcze, aby dostać się na drugą stronę wyspy. Temperatura wody była trochę chłodniejsza niż w Tajlandii, jednak dalej bardzo ciepła, a rafa kolorowa (kiedy już ją znaleźliśmy).... absolutnie niesamowita. Wspominam ją jako bardziej spektakularną niż ta, którą widzieliśmy w Tajlandii na Koh Tao.
Ze względu na ramadan mieliśmy problem z dostaniem się z wysp Pulau Perhentian Besar na wyspę Penang. Z powodu panujących wakacji wszystkie miejsca w autobusach były wykupione i musieliśmy lecieć na zachodnie wybrzeże samolotem. Wyspa Penang, na której większość ludności jest pochodzenia chińskiego, połączona jest 13-kilometrowym mostem z lądem. Znajduje się tam słynne post-kolonialne brytyjskie miasto Georgetown wypełnione kolonialną i chińską architekturą oraz świątyniami różnych wyznań. Jest ono wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Mieliśmy szansę skosztować tam pełnej smaków kuchni chińskiej.
Kolejnym punktem naszej wycieczki było Cameron Highlands. Znajduje się tam największa i najwyżej położona (1500-1800 m n.p.m), a także najpopularniejsza stacja górska kontynentalnej Malezji. Temperatury są znacznie niższe niż w pozostałych rejonach kraju, utrzymujące się na poziomie 20C°. Wybraliśmy się w to miejsce, aby zobaczyć wzgórza pokryte polami herbacianymi. Spotkaliśmy tam również plantacje truskawem, których zupełnie się nie spodziewaliśmy. Były one ogromne i było ich bardzo dużo. Oczywiście wybraliśmy się na szczyt pieszo, a udało nam się złapać przejażdżkę autostopem, w ogóle go nie łapiąc:) Jakaś europejsko-azjatycka para zatrzymała się i wzięła nas na pakę swojego pick-upa.
Z Cameron Highlands chcieliśmy dostać się do miasteczka Melaka. Jest to bardzo ciekawe, małe miasteczko z głęboką historią kulturową również wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Widoczne są w nim wpływy portugalskie, holenderskie, brytyjskie i chińskie. Można tu zobaczyć katolickie kościoły, chińskie świątynie oraz muzułmańskie meczety. Oddaje ono kwintesencje Malezji, która jest niesamowitą mieszanką kulturową, w której wszyscy żyją obok siebie w harmonii.
W jednej ze świątyń zainteresowaliśmy się stojącym instrumentem muzycznym, co pewna mniszka zauważyła i postanowiła nam na nim zagrać. Instrument nazywa się kutchang i brzmi tak:
Ze względu na brak bezpośredniego połączenia z Cameron Highlands do Melaki, musieliśmy ponownie odwiedzić Kuala Lumpur, w którym to mieliśmy przesiadkę. Wysiadając z autobusu, okazało się, że Pati zostawiła w nim swój telefon. Kiedy chłopacy probowali dowiedzieć się skąd mamy autobus do Melaki, my udałyśmy się na posterunek policji znajdujący się na stacji. Po dłuższej rozmowie z policjantami postanowili oni nam pomóc, żądając wcześniej od nas, abyśmy zrobiły sobie z nimi selfie;p Jakimś cudem udało nam się uzgodnić, że następnego dnia o konkretnej godzinie będzie można odebrać ten telefon, kiedy autobus będzie ponownie przejeżdżał przez stolicę. Pojechaliśmy do Melaki zgodnie z planem, jednak następnego dnia musieliśmy odbyć podróż do Singapuru oddzielnie. Pati z Arturem wrócili do Kuali po telefon (który udało się odzyskać!) i stamtąd wzięli autobus do Singapuru. My natomiast pojechaliśmy prosto z Melaki. W Singapurze spotkaliśmy się ponownie, gdzie spędziliśmy kolejne dni 3.
Nasz pobyt w Malezji był krótki, bo spędziliśmy tam tylko dwa tygodnie, ale bardzo intensywny. Wszyscy byliśmy dość zmęczeni, ale usatysfakcjonowani tym, co udało nam się zobaczyć. Jak byśmy wybrali się tam jeszcze raz, to więcej czasu spędzilibyśmy na pięknej wyspie Perhentian, a mniej czasu poświęcilibyśmy na wyspę Penang, która nas trochę rozczarowała. Chociaż z perspektywy czasu myślę, że warto było ją odwiedzić. Malezja jest bardzo bezpiecznym i dostępnym krajem, który z czystym sumieniem możemy polecić na wakacyjną podróż.
Malezja plusy
- Bardzo łatwa w organizacji podróży, noclegów.
- Łatwo dostępne, ale dzikie miejsca
- Wiele kultur i idąca za tym różnorodność kulinarna
Malezja minusy:
- Wyższe ceny noclegów i transportu w porównaniu do leżącej obok Tajlandii lub Indonezji.
- Wydaje się zbyt cywilizowana jak na Azję, przynajmniej jak ktoś jest głodny egzotyki.
Malezja ceny:
Podczas naszego pobytu 1 ringit malezyjski był warty 1 zlotówkę. Dzisiaj zlótówka umocniła się i za 80 groszy możemy kupić 1 ringida. Na cały nasz pobyt 14-dniowy (noclegi, wyżywienie, transport) wydaliśmy 3400zł na dwie osoby.
Przykładowe usługi | Cena (MYR) |
---|---|
arbuz | 2 |
kiść bananów | 2 |
cola | 2,5 |
dojazd metrem do Batu Caves z centrum KL | 6 |
park linowy | 10 |
pokój w KL | 60 |
kolacja w KL (2 os.) | 25 |
wynajęcie skutera (1 dzień) | 30 |
bus z Taman Negara do Kuala Besut | 45 |
łódź z Kuala Besut na wyspę Pulau Perhentian | 35 |
Obiad na Pulau Perhentian (2 os.) | 23 |
Poniżej wrzucamy filmik podsumowujący naszą wyprawę, zrobiony przez Pati:)